środa, 24 sierpnia 2011

Przeklęte Old Trafford





Odpowiedź na moje pytanie z poprzedniego wpisu dał już pierwszy mecz ligowy Tottenhamu. „Koguty” w tym sezonie będą musieli sobie radzić raczej bez Luki Modricza. Chorwat oficjalnie mecz MU opuścił z powodu urazu, jednak sam Harry Redknapp przyznał, że problemem nie jest kondycja fizyczna rozgrywającego, lecz jego psychika. Sama sytuacja przypomina nieco sagę z odejściem Dymitara Berbatowa do Manchesteru właśnie.
I to właśnie Modricza najbardziej zabrakło Tottenhamowi w starciu na Old Trafford. Brakowało jego umiejętności przetrzymania piłki, podholowania jej parę metrów, tej jego wszędobylskości. Zastępujący go jego rodak Niko Kranjczar grał przyzwoicie, ale nie jest to zawodnik, który nadaje się na rozgrywającego. Brakuje mu takiej ruchliwości, gry do przodu. Moim zdaniem zabrakło również takiego typowego defensywnego pomocnika. Jake Livermore jest zawodnikiem zbyt mało doświadczonym, by spełnić tak odpowiedzialne zadania, jakim jest opanowanie środka pola przeciwko „Czerwonym Diabłom”. Poza tym jest to raczej bardziej ofensywny gracz. Z tego właśnie faktu wynikała ogromna dziura między linią pomocy, a obrony. Dzięki temu tacy gracze jak Rooney, czy Welbeck mieli mnóstwo miejsca, aby się rozpędzić, czy też oddać strzał z dystansu. Środkowi obrońcy też nie mieli swojego dnia. Szczególnie Michael Dawson nie radził sobie z Waynem Rooney'em. Ashley Young natomiast radził sobie zarówno z Kylem Walkerem, jak i z jego zmiennikiem Vedranem Corluką. Nie pograł sobie za to Nani, którego znakomicie wyłączył Assou-Ekotto. W ofensywie też nie było dobrze. Bale był zupełnie niewidoczny (trochę to dziwne, bo naprzeciw siebie miał nie najwyższej klasy obrońcę – Chrisa Smallinga). Lennon robił dużo wiatru, ale brakowało ostatniego podania (sytuacja z początku drugiej połowy, kiedy nie podał do Van der Vaarta). Holender natomiast irytował próbami strzałów z każdej, nawet bardzo nieprzygotowanej pozycji. Owszem, De Gea (popełniał nawet poważne błędy w tym meczu) ma problemy z przystosowaniem się do gry w Premier League, ale Van der Vaart myślał chyba, że wbije mu gola z połowy boiska. W roli wysuniętego napastnika nie sprawdził się za to Jermaine Defoe, który nie radził sobie z doskonale dyrygującym defensywą United Philem Jonesem.
Jeszcze słówko o drużynie gospodarzy. Sir Alex wykonał niesamowitą robotę. Znacznie odmłodził drużynę, ale ta drużyna ma taki sam charakter, jak poprzednie, legendarne już składy „Czerwonych Diabłów”. Ta drużyna prze do przodu, niezależnie od trudności. Po prostu robi to, czego nie robił Tottenham w poniedziałek – próbuje wszelkimi metodami pokonać trudności i wygrać, przy okazji cały czas głęboko wierząc w powodzenie. Po co Manchesterowi Sneijder, skoro fenomenalnie linią pomocy kieruje Cleverley. Czy ktoś zauważył brak Ferdinanda, czy Vidicza? Ja na pewno nie, a to za sprawą świetnego Phila Jonesa. Jednocześnie, boss United ma spore pole manewru. Wystarczy wspomnieć ławkę rezerwowych MU: Lindegaard, Fabio, Carrick, Giggs, Park, Hernandez, Berbatow. A kiedy do gry wróci Ferdinand to zapewne Bułgar, król strzelców Premier League z poprzedniego sezonu, zasiądzie na trybunach. Naprawdę wielka przyszłość przed tą drużyną.

sobota, 20 sierpnia 2011

Z Modriczem, czy bez?





W ciągu trwającego jeszcze okienka transferowego w Anglii kibic Tottenhamu zadawał sobie zapewne dwa pytania: a) czy uda się zatrzymać na White Hart Lane chorwackiego pomocnika Lukę Modricza, oraz b) czy w końcu skład Kogutów zasili napastnik, regularnie trafiający do siatki.

Jeśli chodzi o drugą sprawę to sytuacja rozwija się tak, jak to było w poprzednich okienkach – niby się kimś interesujemy, lecz konkretów długo brak. Dopiero pod koniec transferowej karuzeli przechodzimy do działań (vide styczniowe szaleństwo Levy'ego i składanie wysokich ofert za Rossiego, Llorente, Forlana czy Aguero). Tym razem jest dokładnie tak samo. Niby mówi się o zainteresowaniu kilkoma zawodnikami, byliśmy wszak blisko porozumienia w sprawie Leandro Damiao, tradycyjnie łączono nas z Rossim, Forlanem i Llorente, a wymieniano jeszcze takie nazwiska jak van Nistelrooy, Benzema, Bryan Ruiz, Gervinho, czy Vucinic. Teraz wygląda na to, że ostatecznie stanie na wypożyczeniu z Manchesteru City Togijczyka Emmanuela Adebayora. Zatrudnienie byłego snajpera Arsenalu jest zapewne trudne do zaakceptowania dla kibiców Kogutów, zważywszy głównie na jego kanonierską przeszłość. Może być to również dziwne z punktu widzenia samego zawodnika, który był na Lane wielokrotnie obrażany (kibice śpiewali choćby tę przyśpiewkę o ojcu Adebayora, który mył słonie). W mojej jednak opinii Adebayor zawsze był takim piłkarskim najemnikiem (jakiś czas temu do takiego nastawienia publicznie przyznał się Assou-Ekotto), który nie przywiązuje zbytniej wagi do różnego rodzaju koneksji między klubami. Problemem za to może być trudny charakter snajpera z Togo, która może źle wpłynąć na atmosferę w drużynie. Wszystko będzie w porządku, jeśli gracz City dobrze wejdzie w sezon, lecz gdy nie będzie mu szło, jego psychika może nie wytrzymać. Nie mniej jednak uważam Adebayora za dobry pomysł i myślę, że Togijczyk jest w stanie zapewnić nam około dwudziestu bramek w lidze. Tym bardziej, że w grę wchodzi jedynie wypożyczenie. Wszak przydał by się jeszcze jeden napastnik, prezentujący wysoki poziom.

Sprawa Modricza na początku lipca wywołała u mnie szok. Oto człowiek skromny, pracowity, taka swoista ikona „nowego” Tottenhamu stawia sprawę jasno – chcę odejść. Nie mam wątpliwości, że filigranowy pomocnik jest człowiekiem ambitnym i nie wystarcza mu gra o czwarte miejsce. Bez wątpienia Chorwat ma umiejętności, pozwalające mu co roku walczyć o krajowe mistrzostwo, a nawet o puchar Ligi Mistrzów (ba, moim zdaniem Modrić już teraz mógłby grać w podstawowej jedenastce Barcelony). Problemem jest to, że w chwili obecnej Chelsea nie jest zespołem, który może mu to zapewnić. Głównie chodzi mi o to, że klub Romana Abramowicza nie jest aktualnie dużo lepszy od Tottenhamu. Taki skok jakościowy dla Chorwata w mojej opinii gwarantowałoby przejście do jednego z trzech klubów: Manchesteru United, Realu Madryt lub Barcelony.
Daniel Levy zachował się jednak konsekwentnie i wysłał do wszystkich zainteresowanych czytelną wiadomość: Modrić nie jest na sprzedaż. Prezes potwierdził swoje stanowisko, odrzucając bez namysłu dwie kolejne oferty „The Blues”. Sam zawodnik, początkowo oskarżający prezesa o złamanie obietnicy transferu do mocniejszego klubu, zdawał się stopniowo przyzwyczajać do myśli, że kolejny sezon spędzi na White Hart Lane. Jednak w ostatnich dniach nastąpił swoisty przełom. Najpierw Harry Redknapp w tej wypowiedzi dla SkySports przyznaje, że sprzedając swojego rozgrywającego drużyna może się poważnie wzmocnić, a następnie Rafael Van Der Vaart stwierdził, że nawet bez Chorwata Tottenham będzie mocny i, de facto, poradzi sobie bez niego. Swoje dorzucił również dobry znajomy Harrego – sir Alex Ferguson.
Kolejne pogłoski, niejako potwierdzające przygotowywanie się Redknappa do odejścia Modricza, to informacje o tym, że bliski przenosin do północnego Londynu jest Lassana Diarra z Realu Madryt. Francuz współpracował już z bossem „Kogutów” i ma wszelkie predyspozycje do zastąpienia Luki w Tottenhamie (wtedy zapewne Redknapp grałby nieco bardziej defensywnie w środku pomocy – trójką Diarra, Huddlestone, Sandro; pytanie tylko, gdzie w takim ustawieniu miejsce dla faworyzowanego przez Harrego Van der Vaarta).
Ile w tym jednak prawdy, a ile przypuszczeń, wciąż nie wiadomo. Wszystko zapewne będzie jasne, kiedy już całe to szaleństwo się zakończy.

Kończąc jeszcze wspomnę o czysto boiskowych zmaganiach. Tottenham zainaugurował występy w tym sezonie w Edynburgu. Mecz ostatniej rundy eliminacyjnej Ligi Europy przeciwko Hearts był jednostronny i zakończył się zwycięstwem gości z Londynu aż 5:0. Dobry mecz zaliczyli Bale, Lennon, Van der Vaart, Defoe (cała czwórka trafiła do siatki), ale też młodzi Kyle Walker, czy Jake Livermore (także strzelił gola). Nieco niemrawo poczynał sobie natomiast Niko Kranjczar, znajomo nerwowo w bramce spisywał się Gomes. Po tym meczu jednak ciężko stwierdzić, na czym tak naprawdę stoimy. „Serca” prezentują wszak poziom moim zdaniem słabszy od polskich zespołów (jestem przekonany, że trudniej by było przeciwko Legii lub Śląskowi). Więcej będziemy wiedzieć po poniedziałkowym starciu na Old Trafford przeciwko MU.